czwartek, 30 stycznia 2014

Nowości na początek chińskiego roku Konia

Objecałam sobie, że w Nowym Roku, będzie dużo nowości i będę regularnie dodawała nowe wpisy. Chęci były, z realizacją gorzej, ale na początek nowego kalendarza chińskiego, funduje sobie kilka nowości. Zapraszam serdecznie na funpage na Faceboku oraz Instagram, gdzie dodaje zdecydowanie częściej coś nowego.

Czeka mnie podróż do innego kraju, gdzie powinnam pozostać przez dłuższą chwilę i mam nadzeję, że wpowadzi to miłą odmianę i przypadnie Wam do gustu.

Więcej już wrótce, dzisiaj bez przepisu, ponieważ oczy dosłownie mi się zamykają.





źródło:pintrest.com

niedziela, 26 stycznia 2014

Zawsze głodny magazyn kulinarny, czyli kilka słów o KUKBUK

Nie zawsze mam czas, a w szczegółności fundusze na fanaberie w postaci wyszukanych magazynów, jednak gdy uda mi się wyszukać jakieś perełki z poprzednich miesięcy, cena jest średnio o połowę mniejsza a wartość w żaden sposób nie maleje. W taki właśnie sposób udało mi się zdobyć lispopadowo-grudniowe wydanie KUKBUK'a. Już od pierwszego numeru, który dostałam w preznecie od mamy, byłam zachwycona, fotogriafią, felietonami i oczywiście ciekawymi przepisami, z hasłem zawsze głodni, utożsamiam się w stu procentach.

źródło:google.com
Zachwycona  moją wypatrzoną perełką, wcisnęłam się do zapełnionego przedziału i gdy wrzuciłam swoje torby na ostatnie wolne miejsca, w końcu otworzyłam wyczekany magazyn. Z wielkim skupieniem czytałam arytuły, przeglądam zdjęcia, zwracając uwagę na światło, obrusy, miski i łyżeczki, które w mniejszym i większym stopniu podbiły moje serce. Kobieta siedząca obok mnie tak zaintrygowana gazetą pełną zdjęć smakowitego jedzenia, że po przestudiowaniu przeze mnie ostatniej strony, zapytała się czy też może ją przejżeć. Ja ochoczo pożyczyłam jej magazyn, ale chyba nie podzielała mojego entuzjazmu, ponieważ po przesłuchaniu dwóch piosenek, moją zdobycz miałam z powrotem na kolanach.

Magazyny i zdjęcia związane z tematyką gastronomiczną, są często postrzegane jako, zbiór przepisów, który nie ma w sobie nic więcej do zaoferowania. Kobieta nawet nie wysiliła się aby przeczytać choćby jeden artykuł, który nie tylko jest wstępem do kolejnego przepisu, ale także skarbnicą informacji na temat pochodzenia żywności, tematyki związanej z odżywianiem, zapisem inspirujących rozmów, poradnikiem akcesoriów kuchennych czy małym albumem fotograficznej sztuki kulinarnej.

Takie magazyny, moją coraz większy potencjał i zaspokajają nie tylko wizualnie, a także intelektualnie. Jest bardzo wielu ludzi, którzy nie doceniają takich wyspecjalizowanych tematycznie magazynów a w ilościach hurtowych wykupują powtarzające się w kółko skandaliczne potki.

Sama polecam KUKBUK, zawsze głodni, oby coraz bardzej doceniani przez coraz bardzej świadomą część społeczeństwa.
żródło:google.com

piątek, 17 stycznia 2014

Kremowa pasta bobowa z czosnkiem oraz szczyptą mięty i pietruszki

Staram się jak mogę urozmaicać swoje codzienne menu. Nie zawsze mam w lodówce kolorową paletę warzyw, aby stworzyć piękne wiosenne kanapki. Ostatnio postanowiłam przygotować mój ukochany letni przysmak, jakim jest pasta bobowa. Jest świetną alternatywą do tradycyjnej kanapki z serem i szynką czy białym twarożkiem. Idealnie komponuje się z grzankami z ciemnego pieczywa.

Przepis
Składniki:
200-250g bobu*
2 ząbki czosku
2 łyżki oliwy z oliwek
sól i pieprz do smaku
1/2 łyżeczki posiekanej lub suszonej mięty
1/2 łyżeczki posiekanej lub suszonej pietruszki

*w mojej domowej lodówce znajduje się mnóstwo zamrożonych przysmaków lata, opakowanie mrożonego bobu zwykle pakowane są po 400-450g, więc polecam użyć połowę paczki na pierwsze przygotowywanie


Bób gotujemy we wrzącej, osolonej wodzie 30-35 minut do miękkości. Gdy łupiki zaczynają pękać jest to znak, żeby zdjąć garnek z gazu i odcedzić bób. Teraz najmniej przyjemne zadanie, mianowicie, obranie z łupinek. Czasem gdy przegotujemy nasz bób, może być to mało przyjemne i czasochłonne zajęcie(rozgotowany bób, będzie się rozpadał w naszych palcach), ale efekt smakowy, na pewno wynagrodzi wszystkie trudności.
Obrany środek, przekładamy do głębszej misteczki, przyprawiamy, solą, pieprzem, pietruszką i miętą, dolewamy oliwy i dodajemy przeciśnięty przez maszynkę czosnek. Dokładnie blendujemy** wszystkie składniki i postaje, kremowa pyszna pasta.

**jeśli nie macie blendera, zabieg możemy przeprowadzić z pomocą widelca, jeśli masa będzie za mało kremowa, moża dolać więcej oliwy z oliwek
Palce lizać!

czwartek, 9 stycznia 2014

Kilka słów o wizualnej sile perswazji

Zdecydowanie zatraciłam odrobinę drugą, bardzo ważną i istotną dla mnie kwestię i nieodłączną część tego bloga, jakim jest design. Nie przypuszczałam, że moje hobby stanie się moją przyszłą ścieżką zawodową, ale już 3 rok studiuje wzornictwo i z dnia na dzień utwierdzam się w przekonaniu, że była to jedna z lepszych decyzji jakie podjęłam. Nie przedłużając, z nowym rokiem nie zabraknie więcej ciekawostek i inspiracji, wielu zdjęć, związanych nie tylko z food design, ale także różnymi dziedzinami sztuki, które inspirują mnie do pracy.

Grafiki, opakowania, ilustracje są częścią naszego życia i stanowią kluczową rolę w podejmowaniu codziennych decyzji. Czasem łapię się tym jak bardzo jestem podatna na różnego rodzaju estetycznie zaprojektowane pudełka(często robię im zdjęcia), chwytliwe reklamy czy komiksy. Komunicja wizualna jest najszybszym i najczęstszym środkiem przekazu, w dobie internetu właśnie ciekawa oprawa graficzna skłania nas do odwiedzenia danej strony, a intrygująca okładka do sięgnięcia po jedną z dziesiątek książek na regale. Dzięki temu mamy istotny wpływ na decyzje potencjalnego odbiorcy. Takie oddziaływanie możemy wykorzystać w celu pokazania między innymi jak piękna i "pyszna" wizualnie może być zdrowa żywność. Kilka zdjęć poniżej to dla mnie samkowita inspiracja.














źródło:pintrest.com

piątek, 3 stycznia 2014

Wegetariański pasztet z fasoli

Od jakiegoś czasu, zwłaszcza gdy jestem na studiach, przygotowuje coraz więcej potraw bezmięsnych. Pomimo mojej wielkiej miłości do wszelkiego rodzaju warzyw, kasz i zbóż, nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie całkowicie zrezygnować z mięsa, ale szukam wielu alternatyw dla popularnych dań. Jednym z nich jest pasztet, popularny szczególnie w czasie świątecznym. Inspiracją jest dla mnie cudowny blog Jadłonomia, znajdziecie tam wersje wegańską z białej fasoli. U mnie pojawiło się kilka modyfikacji, z powodu dodatku jabłek, jest on słodkawy, dla mnie przepyszny. Przekonajcie się sami!


Przepis na jedną porcję
Składniki:

puszka czerwonej fasoli
2 średniej wielkości cebulki
2 małe jabłka
2 łyżeczki majeranku
1 łyżeczka tymianku
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/2 łyżeczki zmielonego kminku
2 łyżeczki zmielonego siemienia lnianego
1 jajko
sól i pieprz do smaku
5 łyżek mąki orkiszowej
2 łyżki oliwy z oliwek


Cebulki kroimy w kostkę i szklimy na patelni z oliwą, dodajemy pokrojone jabłka. Fasolkę z puszki odcedzamy i płuczemy w sitku, pod bieżącą wodą. Dokładamy fasolkę do jabłek i cebulki , dodając do tego wszystkie przyprawy, następnie doprawiamy solą i pieprzem. Podsmażamy jeszcze kilka minut i odstawiamy do przestygnięcia. Najwygodniej będzie przełożyć całą zawartość do miski, gdzie dodajemy mąkę i roztrzepane jajko. Na koniec z pomocą blendera, miksujemy całość.
Aluminiową foremkę smarujemy olejem ryżowym lub oliwą i posypujemy mąką lub bułką tartą. Pieczemy 40 minut w 180 stopniach. W oryginalnym przepisie po 20 minutach należy przykryć pasztet, żeby zbytnio się nie spiekł z wierzchu. Po upieczeniu, wyciągamy z pieca i odstawiamy do całkowitego wystygnięcia.
Do dekoracji użyłam rozmarynku, który smakowo, wpasował się idealnie!
Proste, pyszne i szybkie!


środa, 1 stycznia 2014

Delikatne ciasto z marchewką, jabłkiem i rodzynkami

Nowy rok zawsze przynosi nowe nadzieję. Dla mnie to nowe zapasy energii do pracy, cele i motywacja do działania. Jaki nowy rok, taki cały rok, więc nie może zabraknąć nowego wpisu. Po świątecznych wypiekach i daniach, przepis jest lekki, zdrowy, jednak delikatnie słodki. Polecam piec na podłużnych, gumowych formach, wtedy wydaje mi się, że zajadam mniejsze kawałki i dzięki temu pochłaniam mniej kalorii. Trochę to naiwne, ale czasem nie potrafię odmówić sobie kilku dodatkowych kawałków przyjemności.




Składniki:

2 szklanki mąki orkiszowej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3 łyżki syropu bio orkiszowego
1/2 łyżeczka kardamonu
½ łyżeczki kurkumy
1 łyżeczka cynamonu
2 łyżki przemielonego siemienia lnianego
1 szklanka startego jabłka
1 szklanka startej marchewki
½  szklanki posiekanych rodzynek
30 ml oleju ryżowego
2 jajka



Mąkę, proszek, siemię oraz przyprawy, dokładnie mieszamy w misce.  Starte jabłko i marchewkę, łączymy z syropem i olejem. Łączymy wszystko w jednolitą masę. Roztrzepujemy jajka i dodajemy do masy. Przelewamy ją do gumowej formy i wkładamy do rozgrzanego piekarnika do 180 stopni. Pieczemy przez około 35 do 40 minut. Polecam zjadać z podwójną porcją serka z modem i rodzynkami. Palce lizać!